Wstęp do recenzji “Podręcznik nacjonalisty ukraińskiego”
Taki bowiem tytuł powinna mieć książka Romana Wysockiego, wydana pod tytułem ”Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów 1929-1939”. W książce tej jej Autor utożsamił zbrodniczą, terrorystyczną, faszystowskiego typu Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), z narodem ukraińskim, z ludnością ukraińską Wołynia i Halicji. Tam, gdzie chodzi o Ukraińską Wojskową Organizację (UWO) lub o OUN, Autor pisze: „dążenia Ukraińców”, zamiast „dążenia ukraińskich nacjonalistów”. Autor gloryfikuje OUN , pisząc, że miała ona „potężną bazę w ludności ukraińskiej” itd., itp.
Dla Romana Wysockiego nie mają znaczenia wartości obiektywne oparte na dowodach archiwalnych, prace o faszystowskim charakterze OUN, dla niego autorytetami są ukraińscy nacjonalistyczni pseudohistorycy, tacy, jak Petro Mirczuk i Stepan Łenkawśkyj, jak Zynowij Knysz. Roman Wysocki nie chce widzieć różnicy między funkcjonującymi w Europie nacjonalizmami, bo to mu pomaga w wybielaniu OUN, bo skoro był nacjonalizm polski, czeski, białoruski i był (jest nadal) ukraiński, to o czym mówić? Wysocki nie chce przyjmować do wiadomości faktu, że między „nacjonalizmami” istnieją zasadnicze różnice, a najważniejsze, że nacjonalizm ukraiński, reprezentowany przez OUN, był, od jego narodzin i jest do dziś, nacjonalizmem typu faszystowskiego. Przy tym Wysocki wyraźnie zaprzecza istnienie wspólności nacjonalizmu ukraińskiego z włoskim faszyzmem, niemieckim nazizmem, chorwackim ustaszami itp.
Celem uniknięcia prawdziwej charakterystyki OUN, Autor z rozmysłem pomniejsza znaczenie ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, usiłuje przedstawić D. Doncowa jako polonofila, z rozmysłem nie porusza programów politycznych OUN. W mającej być historyczną pracy, Autor pomija ważne dla ustaleń zaszłości prawo międzynarodowe i prawo państwa polskiego.
W książce R. Wysockiego można znaleźć informacje mogące stanowić instrukcje – jak powoływać do życia nielegalne, terrorystyczne organizacje, jak tworzyć ich komórki, jak dobierać członków organizacji, jak i gdzie tworzyć podziemną nielegalną literaturę, jak ją kolportować w kraju. W książce podane są informacje o „bohaterach” narodowych, którzy w rzeczy samej byli terrorystami dopuszczającymi się zbrodni morderstw, rabunków z bronią w ręku, szpiegostwa na rzecz wrogich Polsce państw, są w książce informacje o tym, jak czcić tych „bohaterów”. R. Wysocki wyraźnie usprawiedliwia stosowanie w walce politycznej terroru, co u początku XXI. wieku musi wzbudzać nie tylko kategortyczne sprzeciw, ale też zakaz.
Roman Wysocki miał prawo napisać taką książkę, z treści której wyraźnie wynika sympatia Autora do UWO-OUN, do nacjonalizmu ukraińskiego, którego struktury dopuściły się zbrodni ludobójstwa na ludności polskiej i ukraińskiej. Co prawda, książka R. Wysockiego nie obejmuje okresu tego ludobójstwa, ale on o nim nie może nie wiedzieć.
Roman Wysocki miał, wątpliwe pod względem moralnym, a także prawnym (pochwała faszyzmu zgodnie z prawem polskim i pastw europejskich jest karana) prawo taką książkę napisać, ale … ta książka stanowiła pracę doktorską Autora na Uniewersystecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Autor napisał tę książkę pod kierunkiem prof. dr. hab. Tadeusza Radzika, recenzentami tej książki byli profesor Uniwersytetu Warszawskiego prof. dr hab. Andrzej Chojnowski oraz profesor Instytutu Historii UMCS Emil Horoch. Książka Romana Wysockiego była przedmiotem obrony jego pracy doktorskiej, na jej podstawie w 1999 roku Wydział Nauk Społecznych UMCS nadał Romanowi Wysockiemu stopień naukowy doktora. Książka ukazała się w Wydawnictwie Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Przez cztery lata, do czasu (luksusowego) opublikowania książki, nikt nie zaniepokoił się panującym na UMCS stanem rzeczy, w którym dokonuje się rehabiltacji, a nawet gloryfikacji zbrodniczego ruchu ideologiczno-politycznego w postaci Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Nikt spośród kilkudziesięciu pracowników naukowych UMCS biorących udział w procesie doktoryzacji Romana Wysockiego, nie zauważył braków metodologicznych i merytorycznych w pracy R. Wysockiego, nikt nie zauważył jej wyraźnej tendencyjności, oczywistej nianukowości.
Dopiero po opublikowaniui książki, nie będący historykami ani politologami, przyjaciele z Krakowa, zwrócili się do mnie o napisanie recenzji na tę książkę, sugerując, że może ona (recenzja) być opublikowana w jednym z czasopism historycznych. Lektura książki Romana Wysockiego potwierdziła moje obawy co do tego, że zajmująca się stosunkami polsko-ukraińskimi doby najnowszej nauka polska jest na zastraszająco niskim poziomie. Przyczyny tego stanu rzeczy upatruję we wpływaniu polityki na tę dziedziną nauki polskiej. Wpływ ten odbywa się za pośrednictwem dziwolągu w strukturze naukowej, jakim jest Biuro Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, a więc organu faktycznie nie naukowego, lecz państwowego, w którym zatrudniono historyków wyraźnie do badań naukowych nie przygotowanych, na przykład Grzegorza Motykę, Tomasza Stryjka, dla których, jak i dla R. Wysockiego, autorytetami są ukraińscy nacjonalistyczni, szczególnie tej radykalnej, banderowskiej proweniencji, autorzy. Ich wpływ na zajmującą się stosunkami polsko-ukraińskimi naukę polską jest widoczny gołym okiem. Inną przyczyną tego niewesołego stanu rzeczy jest niepodejmowanie przez polskich historyków samodzielnych badań archiwów ukraińskich, co, prawdopodobnie, jest skutkiem nieznajomości języka ukraińskiego i jego halickiego dialektu.
Obiektywnie rzecz biorąc, pojawienie się książki Romana Wysockiego powinno było wywołać gwałtowną reakcję nie tylko ze strony polskich historyków, ale też, a może przede wszystkim, ze strony potomków wymordowanej na Wołyniu i w Halicji ludności polskiej, ze strony tych, którzy przeżyli i byli świadkami tragedii. Nic takiego nie nastąpiło, nadeszła tylko adresowana do mnie sugestia napisania recenzji, z jednoczesnym zastrzeżeniem, że musi ona unikać ostrych sformułowań, ostrych osądów, że nie może ona wykraczać poza ogólnie przyjęte standardy recenzji pracy naukowej. Rozumiem szlechetne intencje moich Przyjaciół, naukowców z prawdziwego zdarzenia. Recenzję, bardzo wyważoną, napisałem, ale nie mogłem napisać ani krótkiej, zwyczajowo na kilkunastu stronach, ani nie mogłem obejść w niej mego stosunku do Autora, Promotora i Recenzentów recenzowanej książki, nie mogłem uniknąć w niej oceny polegającej na tym, iż praca R. Wysockiego w gruncie rzeczy stanowi podręcznik dla nacjonalisty ukraińskiego banderowskiej proweniencji. Mam podstawy do podejrzeń, iż ta książka jest pracą zbiorową formalnie autoryzowaną przez Romana Wysockiego.
Po napisaniu recenzji jej tekst wraz z krótkim listem przesłałem do Osoby, która decydowała o ewentualnym jej opublikowaniu:
Szanowny Panie Profesorze, nasz wspólny znajomy z Krakowa zasugerował mi napisanie recencji na książkę Romana Wysockiego Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów 1929-1939. Przesyłam tę recenzję Panu i pytam, czy mam ją przesłać Wydawnictwu. Zdaję sobie sprawę z ostrości recenzji i jej rozmiarów, ale tego nie można było uniknąć, problem jest zbyt poważny, aby podchodzić do niego w białych rękawiczkach. Niech się raz rozstrzygnie: albo polska nauka idzie na pasku polityki i będziemy mieć to co recenzuję, albo nauka historii stanie na grunt prawdy historycznej. W recenzji poruszyłem niektóre tylko problemy, fałsz recenzowanej książki wymagałby recenzji w formie książki. Waga problemu nie zezwala na krótsze potraktowanie zarzutów. Dla zrozumienia mego stanowiska przesyłam opracowany na sesję naukową w Krakowie referat. Jeżeli Wydawnictwo nie opublikuje recenzji w takiej formie, jaką ją przesyłam, to chcę wiedzieć o tym, wtedy podejmę kroki w kierunku wydania jej w formie broszury. Pozostaję z szacunkiem – Wiktor Poliszczuk.
Otrzymałem następującą odpowiedź:
Szanowny Panie,
Bardzo dziękuję za nadesłany tak szybko tekst recenzji. Przeczytałem ją z uwagą i sądzę, że byłoby dobrze, gdyby Czytelnicy Wydawnictwa mogli zapoznać się z esencją Pańskiej argumentacji, podważającej wywody Wysockiego. Ale właśnie – z esencją, skrótem, streszczeniem. Pan przysłał recenzję na 60 znormalizowanych stron. Największa recenzja, jaką możemy przyjąć, nie może przekraczać 15-20 stron maksimum. Gdyby był Pan uprzejmy dokonać streszczenia, to z chęcią wydrukujemy je w najbliższym wydaniu. Jeżeli wolno mi cokolwiek zaproponować, to wydaje mi się, że można by tekst przy skracaniu „wychłodzić” emocjonalnie, to znaczy zostawić same argumenty naukowe, zrezygnować z epitetów. Ale oczywiście Pan będzie wiedział najlepiej gdzie szukać miejsca dla skrótów. Pozdrawiam i kłaniam się ……………..
Skróciłem tekst, ale nie „wychłodziłem” go, nie chciałem aby formalności w postaci niepełnej informacji o wydaniu książki stało się zadość. Recenzja ostatecznie nie została opublikowana. Moje, będące wynikiem ponad dwudziestoletnich badań, ustalenia co do ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, badań opartych o kwerendę ukraińskich i rosyjskich archiwów, pozostają w sprzeczności z wynikami badań historyków polskich. Publikacja recenzji na kiążkę Romana Wysockiego stanowi wyzwanie pod adresem nauki polskiej. Jej najpoważniejsi, skupieni w PAN, przedstawiciele, powinni rozstrzygnąć kto ma rację: ja, czy autorzy pokroju Romana Wysockiego, Grzegorza Motyki, Tomasza Stryjka, nie mówiąc już o takich historykach, jak Roman Drozd, Eugeniusz Misiło czy Igor Hałagida, którzy, jak jeden mąż, utożsamiają interesy zbrodniczej OUN z interesami i postawami narodu ukraińskiego, którzy bezzasadnie kwalifikują struktury OUN jako ruch niepodległościowy narodu ukraińskiego.
Niedoskonałość nauki polskiej w omawianym zakresie nie jest rzeczą najtragiczniejszą, tragedią jest jawna niechęć dążenia do ustalenia prawdy historycznej, na co wskazałem na UJ w 2003 roku w wygłoszonym tam referacie. Historycy polscy nie dysponują dokumentami archiwalnymi z archiwów ukraińskich, ja dysponuję około 10.000 stron takich dokumentów – uchwałami OUN, rozkazami, sprawozdaniami z akcji antypolskich UPA i innymi, mam dostęp do ponad 140.000 stron dokumentów z archiwum Wojsk Wewnętrzych NKWD Okręgu Ukraińskiego za 1944 rok (Biblioteka Uniwersytetu Torontońskiego), dysponuję bibliografią, w oparciu o którą, nie wychodząc z domu, można napisać kilkadziesiąt prac magisterskich, kilkanaście doktorskich i kilka habilitacyjnych. W latach 2002-2003 opublikowałem 548 dokumentów archiwalnych w języku oryginału z tłumaczeniem na polski. Ani IPN, ani jakakolwiek inna instytucja naukowa w Polsce, nie zainteresowała się tym materiałem, nikt nie wszedł ze mną w kontakt celem ewentualnej współpracy. Oto jest problem – całowity brak zainteresowania ujawnieniem pełnej prawdy historycznej o istocie nacjonalizmu ukraińskiego.
Polemika naukowa należy do metod dochodzenia do prawdy. Opublikowałem dwa tomy kompleksowego opracowania zagadnienia: Źródła zbrodni OUN i UPA oraz Dowody zbrodni OUN i UPA. Nikt spośród polskich historyków nie podjął się zaprzeczenia moich, opartych o dokumenty archiwalne, ustaleń i ocen, nikt nie podjął ze mną polemiki, co przyjmuję jako brak podstaw do kwestionowania moich tez naukowych. Kwestionuję dotychczas panujące w nauce polskiej poglądy na stosunki polsko-ukraińskie doby najnowszej, podważam je przy pomocy opartych na dokumentach argumentów. Większość historyków polskich jak gdyby nie zauważa moich prac, a niektórzy z nich, jak na przykład Grzegorz Motyka, Ryszard Torzecki, Roman Drozd, w swej bezsilności wobec mojej logiki – uciekają się do niskich, niemoralnych pomówień mnie o to, że byłem prokuratorem wojskowym, a nawet agentem KGB. Nie tracę nadziei, że historia nauki polskiej w przyszłości osądzi ich według zasług.
Nadto wskazuję na bardzo niepopularną przyczynę panującego w Polsce stanu rzeczy, przeprowadzona przeze mnie analiza w tym zakresie doprowadziła do następującego wniosku: Stany Zjednoczone na fali prowadzonej od 1946 roku „zimnej wojny” przeciwko Związkowi Sowieckiemu, wykorzystywały nacjonalistów ukraińskich, którzy po wojnie przedostali się na Zachód, wielu spośród nich Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zaangażowały do swoich służb specjalnych. Po upadku Związku Sowieckiego celem strategicznym Stanów Zjednoczonych co do Ukrainy jest jej odizolowanie od Rosji, w tym zakresie ze strony ukraińskiej jedynie nacjonaliści ukraińscy mogą być i są pomocnymi w realizaji tej strategii, bowiem na Ukrainie nie ma innych, wyraźnie antyrosyjskich, sił. W tym zakresie nacjonaliści ukraińscy stali się naturalnymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych. Ujawnienie pełnej prawdy historycznej o zbrodniczości nacjonalizmu kraińskiego pozbawiłoby Stany Zjednoczone tego sojusznika, a poza tym – sojusznika nie wypada obarczać zarzutem dokonania w latach 1943-1944 ludobójstwa na ludności polskiej (co najmniej 120.000 bezbronnych ofiar) oraz w latach 1941-1950 na cywilnej ludności ukraińskiej (co najmniej 80.000 ofiar – od starca do niemowlęcia). Polska jest wiernym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, władze Polski, w dużej mierze z winy nauki, błędnie przyjmują, że struktury polityczne i zbrojne nacjonalizmu ukraińskiego stanowiły ruch niepodległościowy narodu ukraińskiego. Ulegająca wpływom politycznym nauka polska nie potrafi lub nie chce sformułować przeciwstawnych temu poglądowi wniosków i opinii.
Oto dlaczego o zbrodni katyńskiej mówi się i pisze bardzo dużo, IPN wszczął śledztwo w sprawie wymordowania przez NKWD ponad 25.000 obywateli polskich (wśród których zamordowany został też mój Ojciec), chociaż ujawniony został dokument w postaci uchwały Biura Politycznego WKP(b) z 5 marca 1940 roku, podpisanej przez Stalina, Mołotowa, Kaganowicza, Kalinina, Woroszyłowa i innych, nakazującej rozstrzelanie ich bez przedstawienia zarzutów, bez śledztwa, bez udziału sądu. Natomiast IPN nie wszczął śledztwa w sprawie ludobójstwa na ludności polskiej, dokonanego przez struktury OUN. Prowadzone śledztwa w sprawach o konkretne zabójstwa na ludności polskiej nie równoważą potrzeby śledztwa wobec inicjatorów i organizatorów tego ludobójstwa.
W odpowiednim miejscu tego opracowania jest mój adres, chciałbym otrzymać od Czytelników opinie o moim stanowisku wobec książki Romana Wysockiego – zarówno od historyków, jak i od nie trudniących się nauką ludzi. Chciałbym wiedzieć, czy i kto podziela moje stanowisko wobec tego, że recenzowana przeze mnie książka R. Wysockiego w rzeczy samej jest podręcznikiem nacjonalisty ukraińskiego.
Powyższe oraz recenzję napisałem dwa lata temu, dotychczas nie znalazłem chętnego do wydania tego opracowania.
Toronto, luty 2006 rok Recenzja książki Romana Wysockiego Roman Wysocki: Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów w Polsce w latach 1929-1939, Lublin, 2003, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Extremis malis extrema remedia
Niżej podpisany przyjmuje, że nie ma potrzeby przeprowadzania dowodu na to, iż ruch oparty o zbrodniczą ideologię i o zbrodnicze programy polityczne należy obowiązkowo kwalifikować jako ruch zbrodniczy. Takim ruchem był integralny nacjonalizm ukraiński wraz z jego formą organizacyjną w postaci powstałej w 1929 roku Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
Recenzja pracy Romana Wysockiego w opracowaniu niżej podpisanego zmierzać będzie do wykazania, że jest ona pozbawiona cech pracy naukowej, i to mimo, iż stanowiła ona rozprawę, na podstawie której Autorowi nadano stopień naukowy doktora, mimo, że promotorem tej pracy był prof. hr bab. Tadeusz Ruszik, że tę książkę recenzowali jako naukową prof. dr hab. Andrzej Chojnowski i prof. dr hab. Emil Horoch.. Nie może stanowić pracy naukowej książka, która traktuje o organizacji zbrodniczej w konwencji, zakamuflowanej co prawda, ale jednak jej apologii, a w szeregu wypadków w konwencji stosowania terminologii właściwej dla ukrycia zbrodniczego charakteru organizacji, co jest następstwem stosowania w wysokim stopniu osiagnięć socjotechniki. Nie może być kwalifikowana jako naukowa praca, która zaszłości historyczne traktuje z pominięciem prawa międzynarodowego i prawodawstwa państwa, na obszarze którego miały one miejsce, jak też z pominięciem, mającej ważne znaczenie dla omawianego przedmiotu, geopolityki, przez co jest pozbawiona cech historyczności; która świadomie pomija elementy najistotniejsze omawianego przedmiotu i ich analizę; która oparta jest o selektywnie dobraną bibliografię; która tendencyjnie pomija niepasującą do konwencji książki literaturę. Obiektywny badacz nie może obchodzić milczeniem twierdzeń autorów inaczej niż on przedstawiających problemy, a tak właśnie czyni autor recenzowanej pracy. Obiektywny autor powinien inne, niż jego twierdzenia, obalać, stosując logikę faktów i ich interpretację, a tak Autor recenzowanej książki nie czyni. Przykładem na ostatni zarzut jest przemilczanie przez Autora ujawnionego przez niżej podpisanego, bardzo istotnego dlakwalifikacji omawianego ruchu faktu, że OUN w okresie międzywojennym była członkiem międzynarodówki faszystowskiej. Tymczasem Autor całkowicie bezpodstawnie zaprzecza faszystowki charakter OUN. Obiektywny badacz nie może nie zająć stanowiska wobec organizacji terrorystycznej, która jest przedmiotem pracy, a która dopuszczała się zbrodni zabójstw, zbrodni przeciwko Państwu, która dopuściła się zbrodni ludobójstwa. W takim wypadku nie można ograniczać się cezurą czasową, czego, zresztą, w odniesieniu do innych, niż zbrodniczość omawianej organizacji, problemów, Autor nie czyni. Samo przedstawianie faktów nie jest nauką historii, może ono stanowić zbiór kronik. Obiektywny autor nie może unikać ocen opisywanch faktów i zdarzeń. Nie jest, na przykład, fragmentem pracy histotycznej autora, który napisze, że we wrześniu 1939 roku Niemcy zajęły Polskę i rozpoczęły pięcioletnią okupację tego kraju, fragmentem historycznym stanie się on wtedy, gdy historyk, bez emocji, zgodnie z zasadą sine ira et studio, wskaże, że to działanie Niemiec stanowiło agresję, pogwałcenie norm prawa międzynarodowego i było wstępem do realizacji polityki Drang nach Osten, gdy opisze formę okupacji kraju, w tym tworzenie na terenie pozostającego w status quo ante bellum Państwa Polskiego obozów koncentracyjnych, gdy opisze eksterminację, będącą następstwem rasistowskiej ideologii i polityki III. Rzeszy, ludności żydowskiej. Takiej zasady wobec opisywanej przez Autora OUN on nie stosuje, a więc pozbawia swoją książkę cech naukowości, w szczególności cech historyczności.
Konwencja proponowanej recenzji jest uwarunkowana konwencją recenzowanej książki. Wobec tego, że recenzowana książka zawiera powtórzenia całych tematów (np. podrozdział Dmytro Doncow i ideologia czynnego nacjonalizmu oraz Kształtowanie się ideologii OUN) – recenzja poddaje krytyce twierdzenia Autora w miarę, jak one formułowane są w publikacji, a nadto odrębnie omówi istotne, pominięte w książce całkowicie lub potraktowane jako mało ważne, problemy.
Już we Wstępie Autor, mając na myśli zrodzony po I. wojnie światowej ukraiński ruch nacjonalistyczny, pisze, że dążenia Ukraińców (podkr. W.P.) nie miały charakteru ‘rewanżu’ za utraconą w wyniku wojny pozycję (s. 9). Jakich Ukraińców Autor ma na myśli – komunistów ukraińskich w Halicji, na Wołyniu, albo tych mieszkających na Ukrainie na wschód od Zbrucza? Już samo to uogólnienie nacjonalistów ukraińskich z Ukraińcami w ogóle, wskazuje na stosowanie przez Autora retoryki z arsenału propagandy nacjonalizmu ukraińskiego, takie nienaukowe utożsamianie praktykowane jest w całej książce, nie odpowiada ono podstawowym kryteriom pracy naukowej, taka bowiem ma obowiązek stosowania ścisłej terminologii.
Wstęp w pracy Autora jest obszerny, zawiera 29 stron, w nim Autor ukazuje OUN jako taką, która podstawę swego istnienia w II. RP znajdowała w potencjale populacji ludności ukraińskiej, która stanowiła potężną bazę dla OUN (s. 10). Rzeczywistość przeczy temu twierdzeniu: bazą OUN była tylko Halicja, z terenu której pochodzili główni animatorzy tworzenia ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, ale było ich niewielu, to byli ci spośród oficerów Ukraińskiej Halickiej Armii (UHA), którzy przegrali wojnę z Polską i, wbrew twierdzeniu Autora, dążyli do rewanżu. Andrij Biłynśkyj napisał o nich przekonywująco, że powołanie do życia UWO, a potem OUN, było ucieczką przed odpowiedzialnością za przegraną wojnę, i to nie tak przed obcymi, jak przed własnym narodem. Po zakończeniu II. wojny światowej, po powstaniu za Zbruczem sowieckiej Ukrainy, ludność ukraińska Halicji, z bardzo małymi wyjątkami, odetchnęła, rada była, że nie utrzymała się Socjalistyczna Halicka Republika. Ludność Halicji zaczęła żyć życiem pokojowym, nadal koligaciła się z ludnością polską i wcale nie stanowiła dla OUN potężnej bazy. Autor jednak nie dokonał badań nad stanem społeczno-psychologicznym ukraińskiej ludności Halicji odpowiedniego okresu, pominął on pracę A. Biłynśkiego,[1] bowiem ona nie pasowała do przyjętej przez Autora koncepcji wybielania OUN.
Broniąc w sposób dorozumiany OUN przed zarzutem zbrodniczości, Autor mówi, że OUN nie była jedynym reprezentantem ani szeroko rozumianego nurtu narodowego, ani wąsko pojmowanej jego części – nurtu nacjonalistycznego (s. 10), bo przez to przynajmniej częścią zbrodniczych poczynań tego nurtu można obciążyć ukraiński żywioł nacjonalistyczny, organizacyjnie nie będący podporządkowany UWO-OUN. Tymczasem znajomość istoty OUN jako formy zorganizowanej ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, metod jego działania w szczególności, pozwala wykluczyć reprezentowanie ukraińskiego nurtu nacjonalistycznego przez inne, niż OUN, formacje.
Też we Wstępie Autor mówi, że w historiografii polskiej istnieje znacząca liczba prac omawiających problematykę związaną z działalnością OUN w sposób daleki od obiektywności i rzetelności … do takich pozycji zaliczyć należy prace … W. Poliszczuka … tego rodzaju sposób ujmowania historii związany jest nie tylko z literaturą peerelowską … (s. 19). Autor pracy naukowej nie może uciekać się do politycznych motywacji, a tym bardziej do inwektyw, powinien natomiast podjąć merytoryczną polemikę oponentami, czego R. Wysocki nie czyni. Autor, zamiast podjąć się wskazania na niedorzeczność. bądż inne wady, między innymi prac niżej podpisanego, rzuca: one są związane z literaturą peerelowską! Podpisany niżej przypomina więc Autorowi, że w czasie PRL napisał on i „opublikował” w formie kilkunastu, sporządzonych przez kalkę kopii, następujące opracowania: Prawa człowieka w teorii i praktyce ZSRR; Prawa narodów w teorii i praktyce ZSRR oraz Zarys anatomii bolszewizmu. Na temat nacjonalizmu ukraińskiego niżej podpisany w PRL niczego nie napisał. Poza tym – Autor wśród prac niżej podpisanego nie wymienia Dowodów zbrodni OUN i UPA, stanowiącej dysertację habilitacyjną (Toronto, 2002), a recenzowana książka ukazała się w 2003 roku. W pracy naukowej nie wolno pomijać niewygodnych pozycji bibliografii przedmiotu.
Autor mówi, że jego główna uwaga spoczywa na pojęciu nacjonalizm używanym powszechnie (s. 26), a więc przyznaje on, że nie dokonał naukowej klasyfikacji nacjonalizmów, które są przecież, jak i socjalizmy, bardzo różne. Autor, jak widać, za wszelką cenę pragnie uniknąć zakwalifikowania powstałego po I. wojnie światowej nacjonalizmu ukraińskiego jako nacjonalizmu integralnego, to znaczy typu faszystowskiego, on nawet przejawia skłonności do utożsamiania pojęć „nacjonalistyczny” i „narodowy”, mało co różniąc się w tym względzie od tendencji ukraińskiej propagandy nacjonalistycznej, która utożsamia (integralny) „nacjonalizm” z „patriotyzmem”.
Też ze Wstępu do książki jasno wynika, że Autor zdecydował się zaliczać OUN do wyłącznie ruchu niepodległościowego (s. 27), a więc godnego obrony, a nawet poparcia i pozytywnej oceny jego przeszłości. W tym celu mówi on, że w latach trzydziestych ideologia OUN miała jeszcze charakter teoretyczny i pod wieloma względami pozostawała ciągle niesprecyzowana. (s. 27). Autor, jak to będzie wynikało z dalszych jego sformułowań, zaprzecza faktowi, że ideologią OUN była doktryna D. Doncowa, bo takie zaprzeczenie jest mu potrzebne do wybielenia tejże OUN. Z wykorzystanej przez Autora bibliografii widać, że miał on wielu pomocników w jej dobieraniu, ale też dokonywał jej selekcji. Gdyby Autor zechciał skorzystać ze wspomnień o pobycie w więzieniu we Wronkach nacjonalisty ukraińskiego, księdza greckokatolickiego, po wojnie doktora teologii chrześcijańskiej, Jurija Fedoriwa pt. Wronky, to by musiał przyznać, że wprost przeciwnie – ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa w połowie lat 1930-ch w kołach nacjonalistów ukraińskich odgrywała rolę decydującą, była ona traktowana jako ekstremalnie obowiązujący etos, zgodnie z którym od nacjonalisty ukraińskiego wymagało się wyrzeczenia się wszystkiego: ojca i matki, Boga i sumienia, prawa i etyki, miłości bliźniego oraz osobistych uczuć ludzkich. W imię jednego: zdobędziesz … albo zginiesz.[2]
W rozdziale pt. Formowanie się ukraińskiego nurtu nacjonalistycznego. Od Ukraińskiej Organizacji Wojskowej do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Autor mówi o procesie radykalizacji społeczeństwa zachodnioukraińskiego (s. 31) po I. wojnie światowej, co nie odpowiada rzeczywistości, brak jest na to dowodów. UWO powstała nie w następstwie „radykalizacji” społeczeństwa, UWO powstała na skutek postawy garstki haliczan, którzy przegrali wojnę z Polską. Wspomniany A. Biłynśkyj mówi, że oni, ta garstka ludzi, zamiast wyciągnąć wnioski z przegranej, poszła w kierunku rewanżu, mając nadzieję na obalenie ustalonego po I. wojnie światowej ładu w Europie, inaczej mówiąc, w kierunku rewizji granic Europy. W tym sensie interes tej garstki haliczan był tożsamy z interesem Republiki Weimarskiej, stąd znane działania UWO na terenie Niemiec i w interesie Niemiec.
Autor pisze, że według założycieli UWO jej powstanie wynikało z potrzeby powołania organizacji kontynuującej tradycje armii ukraińskiej i zdolnej do przeprowadzenia akcji sabotażowych, podtrzymania nieprzychylnych wobec nowych nieukraińskich władz państwowych nastrojów i budowania przekonania o potrzebie walki. W swej oreintacji politycznej UWO miała trzymać się z dala od sojuszy z Polską i Rosją. Miała również nie służyć interesom innych państw, choć uświadamiano sobie konieczność poszukiwania sojuszników (s. 45).
Jedno zdanie, a tyle w nim przewrotności, ono warte jest odrębnej analizy w kierunku udowodnienia jego tendencyjności, tutaj jednak trzeba ograniczyć się do skrótów. Autor usadowił UWO jak gdyby w próżni politycznej, jak gdyby w kontynuowaniu wojny halicko-polskiej, a tymczasem I. wojna światowa zakończyła się w 1918 roku, wojna z ZURL zakończyła się w 1919 roku, powstało Państwo Polskie, które na obszarze Halicji wykonywało administrację do 15 marca 1923 roku, a po tej dacie Halicja została włączona do tego państwa jako część jego terytorium, armia ZURL, która poniosła klęskę, przestała istnieć, na wschód od Zbrucza zwyciężył bolszewizm, ludność ukraińska Halicji i Wołynia w swej większości rada była pozostawać w ramach państwa polskiego, aby tylko nie podlegać reżimowi bolszewickiemu. Na ten czas ukształtowało się prawo międzynarodowe, zgodnie z którym Wołyń i Halicja stały się częścią Państwa Polskiego, mieszkańcy tych obszarów z mocy prawa stali się obywatelami polskimi, w tym państwie wprowadzone zostało prawo państwowe, administracyjne, cywilne, karne, przepisów którego wszyscy obywatele mieli obowiązek przstrzegać.
Tymczasem Autor prezentuje UWO jako kontynuację tradycji armii ukraińskiej, zamiast wyraźnie powiedzieć, że UWO z faktu swego urodzenia była organizacją terrorystyczną, zakładającą permanentne naruszanie prawa międzynarodowego i prawa państwa polskiego. Takiego charakteru nie miała ani armia URL, ani armia ZURL – UHA. Powstanie i działania UWO pozostawały poza prawem, były, wobec stosowanego przez nią terroru, zbrodnicze, tymczasem armia ukraińska, zarówno w postaci UHA, jak i armia URL, były formacjami legalnymi, nie mogącymi stanowić podstawy do porównywania ich z UWO.
Autor w sposób zawualowany pisze o podtrzymywaniu nieprzychylnych wobec nowych nieukraińskich władz państwowych nastrojów, to znaczy wobec władz Polski, co powinien powiedzieć bez tzw. „owijania w bawełnę”.
Twierdzenie Autora, że UWO miała trzymać się z dala od sojuszy z Polską i Rosją jest pozbawione logiki, ale robi wrażenie równorzędności podmiotów – UWO oraz Polski i Rosji. Polska, jak i Rosja Sowiecka, były podmiotem prawa międzynarodowego, zaś UWO była organizacją terrorystyczną, podkreślenie czego ważne jest dziś, w dobie szerzacego się terroryzmu w skali światowej.
Autor w sposób enigmatyczny pisze o konieczności poszukiwania sojuszników przez UWO. O jakich „sojusznikach” może być mowa, gdy UWO była organizacją terrorystyczną? Mogła wchodzić w grę jedynie współpraca z inną organizacją terrorystyczną, ale nie z państwami. Mimo twierdzeń w literaturze przedmiotu o sojuszu UWO i OUN z Niemcami, taki sojusz nigdy nie miał miejsca, bowiem podmioty nie były równe ani w sensie prawa, ani w sensie logiki, ani w sensie faktów: UWO, a potem OUN, były jedynie instrumentalnie wykorzystywane przez Niemcy w toku realizaji ich celów, UWO-OUN służyły Niemcom, licząc na ich popracie lub pomoc. Rodzaj współpracy istniał jedynie na wspomnianej wyżej płaszczyźnie ideologiczno-politycznej: europejskie ruchy faszystowskie skupione były w jednej organizacji – międzynarodówce faszystowskiej, ale to były ruchy ideologiczno-polityczne, a nie państwa.
Autor w całym tekście dopuszcza się utożsamiania pojęć „nacjonaliści ukraińscy” i „Ukraińcy”, przez co interes OUN bezzasadnie utożsamia z interesem narodu ukraińskiego lub przynajmniej ludności ukraińskiej Halicji.
Prezentowane przez Autora w książce fakty-wydarzenia w postaci podpaleń, terroru, sabotażu, „ekspropriacji” (wielokrotnie w tekście), bez ich kwalifikacji jako przestępstw przeciwko ustalonemu porządkowi prawa międzynarodowego i prawa polskiego, nie odpowiadają wymogom pracy naukowej.
Już była mowa o tym (trzeba to za każdym razem akcentować jako wyraźnie tendencyjne), że Autor w sposób niedopuszczalny w pracy naukowej utożsamia nacjonalistów ukraińskich z Ukraińcami w ogóle, pisze on bowiem, że ujawnienie w 1922 r. przez Mychajła Dzikowśkiego, aresztowanego w sprawie zabójstwa Twerdochliba, członków UWO, umożliwiło policji polskiej osłabienie struktur ukraińskiego podziemia (s. 46). Co to znaczy – „ukraińskiego podziemia”? Dlaczego Autor nie nazywa rzeczy po imieniu – „podziemia UWO”? Przymiotnika „ukraiński” nie należy stosować wobec UWO, chociaż jej członkowie byli Ukraińcami, i chociaż w nazwie tej terrorystycznej organizacji jest przymiotnik „Ukraińska”. Ukraińcami byli też członkowie KPWH-KPZU, Ukraińcem na sowieckiej Ukrainie był Jurko Kociubynśkyj, Jurko Tiutiunnyk, na emigracji Symon Petlura. W pracy naukowej rzeczy trzeba nazywać po imieniu, a nie rozszerzać odium UWO-OUN na cały naród ukraiński lub chociażby tylko na ludność ukraińską Halicji. Poza tym, w prezentowaniu wydarzeń przez Autora wyczuwa się zrównanie podmiotów: policja polska – członkowie UWO. Gdy się wczyta wnikliwie w tekst, to moża wyczuć: była paskudna polska policja w przeciwieństwie do prześladowanych członków UWO, potem OUN.
Wpomniane już, prezentowane przez Autora w książce fakty-wydarzenia, współbrzmią z podobnymi opisami w wydanej na Zachodzie książce banderowskiego pseudohistoryka Petra Mirczuka, współredagowanej z „prowidnykiem” OUN Bandery Stepanem Łenkawśkym. W recenzowanej książce jest nawet o wiele więcej, niż u P. Mirczuka, faktów podawanych w tej samej, co u Mirczuka, konwencji: bez ich kwalifikacji jako przestępstw przeciwko ustalonemu porządkowi prawa międzynarodowego i prawa polskiego. Opis faktu polegającego na zamordowaniu ze znęcaniem się człowieka może być przyjmowany w zależności od adresata, do którego kierowany jest opis. Współsprawca mordu może odczytać go: ale mu dołożył!, ale członek rodziny zamordowanego lub moralnie ukształtowany obywatel powie: co za okrutny i ohydny mord! Można sobie zasadnie wyobrazić, że naprawdę duża ilość opisanych przez Autora faktów – bez ich oceny, bez zakwalifikowania – może być przez zwolenników ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego odczytana jako pochwała poczynań UWO (potem OUN) wobec władz polskich, wobec mordowanych Polaków i mordowanych Ukraińców. Może być odczytana: dobrze im tak! Identycznie, jak u Petra Mirczuka. Powyższe rozumowanie niżej podpisanego jest podbudowane opinią działacza Związku Ukraińców w Polsce, jawnego sympatyka (może nawet byłego uczestnika) OUN-UPA, Petra Tymy, z jego artykułu w warszawskim Naszym Słowie (nr 4, 25 I 2004 r.), w którym, między innymi, napisał on: Roman Wysocki udowadnia, że OUN nie była, jak to lubią twierdzić polskie środowiska kresowe (a nawet, co gorsza, historycy) … jak pokazuje autor, D. Doncow był autorytetem tylko dla części członków (UWO-OUN – W.P.) … R. Wysocki nie bał się też odrzucić dosyć upowszechnionego mitu o stałej współpracy OUN z Niemcami i niemieckim wywiadem wojskowym … Gdyby w Polsce istniała ukraińska nagroda historyczna, to Roman Wysocki godny jest tego, aby ją otrzymać. Przypomnijmy, że napisał to zwolennik OUN Bandery. I on też utożsamia: „ukraińska nagroda”, zamiast „ounowska” lub „banderowska” nagroda.
Autor, chociaż znał opracowanie kierownika Wydziału Wywiadu UWO, Osypa Dumyna[3] (s. 50), nie przedstawił działania tego wywiadu w sposób chociażby w przybliżeniu obiektywny, wręcz przeciwnie: usiłuje on zaprzeczyć uprawianiu przez UWO wywiadu na rzecz Niemiec i innych państw, a przecież z tego dokumentu (bo raport Dumyna należy traktować jako dokument) jednoznacznie wynika, że komórka wywiadowcza UWO faktycznie była komórką niemiecką, istniejącą pod administracją niemiecką i na fundusze Niemiec. Gdyby doszło do publicznej dyskusji nad recenzowaną książką, to należałoby Autora zapytać: dlaczego zataja on ujawnione przez Osypa Dumyna fakty? W czyim interesie to robi? Bo napewno nie w interesie nauki.
Podobny charakter ma opis sprawy Olgi Basarab (s. 51, 52): Autor, chociaż wskazuje na fakt ujawnienia u niej podczas rewizji materiałów wywiadowczych na rzecz Niemiec, to jednakże nie omieszkał usprawiedliwiać uprawiania wywiadu przez członków UWO tym, że współpraca ze służbami wywiadowczymi innych państw służyła uzyskiwaniu funduszy na działalność organizacji, a wobec powieszenia się Olgi Basarab w areszcie powołuje się on na protesty opinii międzynarodowej. Autor konsekwentnie powinien w swej książce poinformować, że w OUN do dnia dzisiejszego obchodzone jest „święto bohaterek” (Swiato Herojiń), a jego główną postacią jest właśnie Olga Basarab. Przy tej okazji: Autor po raz kolejny pisze, że śmierć Olgi Basarab strona ukraińska odebrała …. znów „strona ukraińska”, zamiast ukraińska nacjonalistyczna lub UWO.
Autor heroizuje Jewhena Konowalca, pisząc, że młodzież ukraińska … postrzegała UWO i jej komendanta w kryteriach bohatera romantycznego, Konowalec jawił się jej jako postać owiana nimbem mityczności (s. 53). Znów: co to znaczy „młodzież ukraińska”, gdy faktycznie mogło chodzić o znikomy odsetek młodzieży halickiej. Nie wiadomo, jak kwalifikować tego rodzaju słownictwo, czy jest to brak naukowego wyczucia proporcji, czy świadome, a może tylko nieświadome powtarzanie za propagandą nacjonalizmu ukraińskiego, w której regułą jest utożsamianie nacjonalizmu ukraińskiego z narodem ukraińskim. Niedadekwatność słownictwa Autora co do faktów potwiedza niewielka, bo sięgająca zaledwie kilku tysięcy, ilość członków OUN przed wybuchem II. wojny światowej – było ich, według jednych źródeł, około 5.000, według innych około 9.000. Porównanie tych liczb z ilością ludności ukraińskiej tylko Halicji świadczy o tym, że „baza UWO”, a potem OUN, była wśród ludności ukraińskiej nikła, „osiągnięcia” UWO-OUN były wynikiem stosowanego terroru, również wobec ludności ukraińskiej.
Nawet w podtytule Autor posuwa się do niedopuszczalnych w pracy naukowej uogólnień, pisze on bowiem o radykalizacji młodzieży ukraińskiej (s. 57) w kontekście powstania Związku Ukraińskiej Młodzieży Nacjonalistycznej, chociaż w rzeczy samej chodzi mu o radykalizację ukraińskiej młodzieży o nacjonalistycznych poglądach. Sformułowanie Autora stanowi powtarzanie sformułowań ukraińskiej propagandy nacjonalistycznej, mającej na celu utożsamianie poglądów UWO i OUN z poglądami ludności ukraińskiej, a przecież wśród niej zdecydowana większość stanowiła obojętnych wobec nacjonalizmu ukraińskiego, a byli wśród niej też zradykalizowani komuniści. W tym samym akapicie Autor wyraźnie ma pretensje do władz polskich o to, że na uniwetsytety przyjmowani byli tylko ci, którzy posiadają obywatelstwo polskie i wykazali się służbą w wojsku polskim lub armiach sprzymierzonych. Rozporządzenia te uderzyły w młodzież, która miała za sobą służbę w wojsku ukraińskim (s. 57), przy czym Autor nie wyjaśnia o jakie „wojsko ukraińskie” chodzi, czy o pozostającą do 1919 roku w wojnie z Polską UHA, część byłych żołnierzy której nie przyjęła obywatelstwa polskiego i utworzyła UWO? Autora jak gdyby nie obchodzi obowiązek lojalności wobec państwa, które powstało po ponadstuletniej niewoli, a wojska którego wraz z oddziałami armii URL (Symona Petlury) w 1920 roku usiłowały nie dopuścić do likwidacji państwa – Ukraińskiej Republiki Ludowej. Dla Autora, jak widać, istotna jest tylko „krzywda” młodzieży utożsamiającej się z celami J. Konowaca. Na marginesie tematu: ilu czołowych działaczy UWO-OUN ukończyło studia na polskich uczelniach? Pobieżna znajomość z tego zakresu pokazuje, że bardzo duży odsetek czołowych działaczy tej terrorystycznej organizacji posiadała dyplomy polskich wyższych uczelni.
Na tej samej stronie Autor podaje informację o zorganizowaniu przez Ukraińców (nie przez nacjonalistów ukraińskich) nielegalnej wyższej uczelni. Dla niego, jak widać, nielegalność działań w państwie nie jest rzeczą naganną. Na następnej stronie Autor prawie z sarkazmem podaje, że fikcją stały się też gwarancje strony rządowej co do utworzenia uniwersytetu ukraińskiego, nie biorąc przy tym pod uwagę realiów czasu wydarzeń, co można skwitować twierdzeniem: gdyby nie rebelia UWO, to uniwersytet ukraiński we Lwowie powstałby z całą pewnością, ale nie mógł on powstać w obliczu szerzącego się terroru tej organizacji, która, jak to wynika z informacji Autora, miałaby być „stroną” w tym przedmiocie.
Na s. 59 Autor pisze, że w atmosferze walki o szkolnictwo ukraińskie w Drugiej Rzeczypospolitej wychowały się kolejne roczniki Ukraińców. Wskaźnikiem nastrojów było uczestnictwo młodzieży w organizacjach konspiracyjnych, które ulegały wpływom UWO. Prawdą jest, że walka o szkolnictwo ukraińskie trwała, ale prawdą jest też to, że ukraińskie gimnazja, nawet ukraińskie gimnazja państwowe, w których naukę pobierała duża część synów i córek księży greckokatolickich, była wylęgarnią ukraińskich kadr nacjonalistycznych i w tym stanie rzeczy trudno się dziwić brakowi sprzyjania władz polskich rozwojowi ukraińskiego szkolnictwa.
Dmytro Doncow i ideologia czynnego nacjonalizmu, to kolejny podrozdział książki, a z niego wynika, że Autor nie rozumie samego pojęcia „ideologia”, miesza je z ideą narodową, z polityką, z myślą polityczną. Już we wstępie do tego podrozdziału pisze on, że młode pokolenie Ukraińców z charakterystycznym dla siebie entuzjazmem i wiarą, nie godząc się na istniejące realia polityczne, ulegało triumfującym na kontynencie europejskim ideom narodowym …. Po pierwsze – nie ogólnie młode pokolenie Ukraińców, tylko część znajdująca się pod wpływem UWO uczącej się i studiującej młodzieży halickiej ulegała nie triumfującym na kontynencie europejskim ideom narodowym, a rodzącym się w Europie Zachodniej ideom faszystowskim. Czy Autor nie widzi różnicy między „narodowym” i „faszystowskim”? [1] Andrij Biłynśkyj, „Pohliad na mynułe j ukrajinśki perspektywy”, Chicago, 1970, s. 7 i nast. [2] Jurij Fedoriw, „Wronky”, Toronto, brw, ss. 60 i nast. [3] Autor błędnie pisze jego nazwisko jako „Dumin”
Autor pobieżnie tylko, bezpodstawnie w kontekście ideologii, wspomina prace M. Hruszewśkiego i Stepana Rudnyćkiego, chociaż nie mają one żadnego odniesienia do doktryny Doncowa, jednakże, skoro już mówi on, na przykład o S. Rydnyćkym, jako o tym, który wskazał na aspekt geograficzno-terytorialny Ukrainy (s. 77), a więc odnoszący się ewentualnie do polityki, a nie ideologii, to powienien był też powiedzieć, że według tego autora etnograficzne terytorium Ukrainy ma sięgać 1.200.000 km², jednakże taka informacja w dobie obecnej nie odpowiada przypominaniu ekspansywnych zamiarów OUN. Autor pośrednio tylko pisze, że S. Rudnyćkyj w swych publikacjach z dziedziny geografii przyczynił się nie tylko do podniesienia wiedzy na temat obszarów zamieszałych przez ludność ukraińską. A chodzi, jak powiedziano wyżej, o obszar 1.200.000 km², w tym, naturalnie, o należące do Polski, Podlasie, Chełmszczyznę, Nadsanie i Łemkowszczyznę. Jest to wyraźne podbudowywanie pretensji nacjonalizmu ukraińskiego do tzw. „Zakurzonia”.
Wspominając o Wiaczesławie Łypynśkym, Autor wskazał, że Łypynśkyj występował przeciwko nacjonalistom, którzy, według niego, podżegali do nienawiści narodowej. Nawet w tej prawdziwej informacji Autor stosuje chwyt z zasobów socjotechniki: tylko według W. Łypynśkiego nacjonaliści podżegali do nienawiści narodowej (s. 79), a więc, według Autora, nacjonaliści wcale do nienawiści narodowej nie podżegali, chociaż nieretuszowany punkt 8. Dekalogu nacjonalisty ukraińskiego brzmi: Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmować wroga Twojej Nacji.
Autor, celem złagodzenia znaczenia doktryny D. Doncowa, bez jakichkolwiek podstaw pisze, że po zakończeniu pierwszej wojny światowej Doncow dał się poznać jako polonofil i uważany był za przedstawiciela nurtu reprezentowanego przez S. Petlurę. Oba te twierdzenia Autora są wyssane z palca, nie odpowiadają one rzeczywistości. Autor nie zauważa faktu, że D. Doncow w Austrii ożenił się z, pochodzącą z Halicji, córką popa greckokatolickiego i z tego powodu wystarał się o zezwolenie na pobyt w Polsce w charakterze bezpaństwowca, który nie mógł narażać się władzom Polski, aby nie ulec ekspulsji z terenu państwa, Autor nie zauważa, że Doncow szereg razy zmieniał swoje sympatie do ruchów społeczno-politycznych, od socjalizmu, poprzez demokrację, monarchizm, powrót do demokracji, aż zatrzymał się na nacjonalizmie ukraińskim, że w żadnym razie Doncowa nie można klasyfikować jako polonofila, bo byłoby to sprzeczne z jego, ogłoszoną w 1926 roku, doktryną nacjonalizmu ukraińskiego. Autor powinien też wiedzieć, że Doncow w życiu prywatnym nie utożsamiał się z narodowością ukraińską, będąc w Polsce międzywojennej, rozmawiał ze znajomymi emigrantami-Ukraińcami, po rosyjsku, że Doncow nie znał ukraińskiego języka literackiego. Całkowitym nieporozumieniem jest wskazywanie przez Autora na Doncowa, jako na tego, który rzekomo był przedstawiecielem nurtu reprezentowanego przez S. Petlurę. Symon Petlura i Dmytro Doncow, to ludzie przeciwstawnych sobie obozów, Doncow, co prawda, służył S. Petlurze, ale tylko do czasu obalenia URL, ale na terenie Polski Doncow już był po stronie nacjonalistów ukraińskich. Autor, mówiąc o „polonofilstwie” D. Doncowa, wyraźnie stoi w sprzeczności z faktami, co potwierdza bezpośredni obserwator poczynań nacjonalizmu ukraińskiego w Polsce. Józef Łobodowski pisze o Doncowie: Jak wyglądał jego stosunek do Polski w ciągu tych siedemnastu długich lat? Nie mógł być pozytywny … Nie można było w tych warunkach oczekiwać od takiego pisarza jak Doncow, przyjaznego, lub chociażby neutralnego stosunku.[1] Czy taka opinia o stosunku D. Doncowa do Polski coś mówi Autorowi? Jeżeli nie on sam jest pomysłodawcą „polonofilstwa” Doncowa, to nich by wskazał na źródło takiej oceny.
Nie jest prawdą to co pisze Autor, mianowiecie, że według Doncowa Rosja jest głównym wrogiem Ukrainy (s. 81), a powtarza to on wielokrotnie, aby umniejszyć rolę Doncowa w kontekście Polski. W związku z ideologią nacjonalizmu ukraińskiego w postaci doktryny D. Doncowa rozważania o sympatiach czy antypatiach wobec innych narodów są bezprzedmiotowe, dla Doncowa wszystkie nieukraińskie nacje-narody były wrogami Ukrainy, o czym mowa będzie dalej.
O roli pracy D. Doncowa Nacionalizm Autor pisze, że w okresie międzywojennym wywarła ona ogromny wpływ na ewolucję poglądów młodego pokolenia Ukraińców mieszkających na zachód od Zbrucza, szczególnie w Galicji Wschodniej (s. 82). Jednakże Autor nie pisze – dla jakiego pokolenia młodych Ukraińców (może też młodych ukraińskich komunistów?) i jakiego rodzaju był to wpływ. Doradcy Autora (a musiało być ich wielu), jak widać, nie dostarczyli mu bardzo ważnego źródła dotyczącego tego zagadnienia, mianowicie numeru 1. czasopisma Probłemy[2], w którym bezpośredni uczestnik wydarzeń, członek Organizacji Wyższych Klas Gimnazjów Ukraińskich, Mychajło Demkowycz-Dobrianśkyj, występujący pod pseudonimem M. Łahodiwśkyj, napisał: Doncow, jak utalentowany kupiec na rynku, dobrze orientował się jaki towar staje się modny, na który towar jest największy popyt, jakim towarem można zdobyć największy rozgłos dla firmy oraz moralny i materialny kapital dla jego właściciela … Stosunek Doncowa do religii, do świata wartości absolutnych był co najmniej negatywny, żeby nie powiedzieć wrogi. Jaskrawo negatywny stosunek do religii wyraził on w swej broszurce „Szkoła i religija” … W głównym swoim utworze „Nacionalizm” Doncow sformułował tezę o amoralności w nacjonalizmie jako jednej z głównych zasad ideologii nacjonalistycznej i bronił jej zawzięcie gdy go atakowano … Czego w żaden sposób nie udało się propagandzie komunistycznej, tego dokonał Doncow … Doncowowi przypadł wątpliwy zaszczyt, że to on usankcjonował amoralność w metodach walki politycznej w naszym narodzie … Doncow był tym, który wagą swego wpływu przeważył stosunek sił i zdecydował o wyniku walki o wyzwolenie bestii w ukraińskim człowieku.
Tej pozycji bibliograficznej Autor nie wykorzystał, bo mu nie pasowała do koncepcji wybielania OUN i umniejszania znaczenia roli doktryny Doncowa. Autor nie wykorzystał też innego, ważnego dla oceny D. Doncowa i jego doktryny, żródła, mianowicie rozmyślań o Doncowie wspomnianego już wyżej Józefa Łobodowskiego na łamach paryskich Zeszytów Historycznych[3]. J. Łobowowski w okresie międzywojennym obracał się w ukraińskich środowiskach intelektualnych, on to napisał, że młodzi nacjonaliści ukraińscy z OUN widzieli w nim (Doncowie – W.P.) przywódcę z powszechnej nominacji, ideologa o niewątpliwym autorytecie, niemal narodowego proroka. Tego nie kwestionował nikt, nawet żaden zdeklarowany oponent. A tymczasem Autor wyraźnie osłabia pozycję D. Doncowa, jego wpływ na ukraińską młodzież nacjonalistyczną. Autor pominął charakerystykę D. Doncowa daną w 1997 roku przez organ OUN Bandery Szliach Peremohy[4], w którym napisano: Szczególne znaczenie działalności Dmytra Doncowa polega na jego pracy propagandowej, która wychowała bojownika. Doncow przyczynił się do stworzenia w międzywojennej Halicji zdrowej atmosfery kultu walki i narodowego odwetu … Jego prace budziły nienawiść do wszystkiego co wrogie … Przyszli legendarni przywódcy ruchu nacjonalistycznego, w tej liczbie symbol nacji Stepan Badera, rośli i wychowywali się na pracach Dmytra Doncowa.
Autor, mając na myśli Nacjonalizm Doncowa, pisze, że w pracy tej Doncow nie zawarł pełnej wykładni własnej koncepcji nacjonalizmu ukraińskiego. Krytycznie ustosunkowali się do jego „Nacjonalizmu” ideolodzy OUN: Julian Wassyjan, Wołodymyr Martyneć, Jewhen Onaćkyj, Mykoła Sciborśkyj, Jurij Bojko (s. 82). Otóż nieprawda, są to gołosłowne twierdzenia Autora: doktryna D. Doncowa jest spójna, pełna, doktrynę Doncowa sformułowaną w jego Nacjonalizmie OUN przyjęła na swe ideologiczne uzbrojenie w drodze uchwały I. Kongresu OUN w 1929 roku. Po drugie – nie ma i nie było innych, poza D. Doncowem, twórców ideologii nacjonalizmu ukraińskiego. Wymienieni przez Autora, i nie to nie wszyscy, mogą być traktowani jako teoretycy tego nacjonalizmu, jako interpretujący jego zasady, ale w żadnym razie jako twórcy ideologii. Żaden z nich nie wyszedł ani na krok poza to, co napisał Doncow w swym Nacjonalizmie, a rzekomy ideolog Wołodymyr Martyneć, jako praktyk, a nie teoretyk nacjonalizmu ukraińskiego, miał do Doncowa pretensje o to, że ten w swym Nacionalizmie nie ustosunkował się w sposób jednoznacznie wrogi do Polski, że nic nie napisał o ukraińskich terytoriach etnograficznych. Autor powienien by wiedzieć, że nawet gdyby Doncow ustosunkował się do tych problemów, to przez to wchodziłby on w sferę polityki, a nie ideologii, a to oznacza, że W. Martyneć nie rozróżniał pojęć ideologii i polityki. Nie rozumie tej różnicy także Autor.
Autor wyraźnie nie docenia znaczenia ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, a może jest to postawa celowa (s. 82). Wbrew Autorowi trzeba powiedzieć, że w środowisku nacjonalistów ukraińskich ideologia według Dmytra Doncowa miała pierwszorzędne znaczenie, co widać wyraźnie z enuncjacji wspomnianego już księdza greckokatolickiego, po wojnie doktora teologii chrześcijańskiej, Jurija Fedoriwa, a także oceny w tym zakresie wspomianego już Mychajła Demkowycza-Dobrianśkiego.
Autor nie docenia znaczenia słów D. Doncowa, choć powołuje się na nie, pisząc, że Doncow zaznaczył, że celem jego pracy było ustalenie pojęcia nacjonalizmu ukraińskiego … nie jako programu, lecz jako „światopoglądu” (s. 83). O to właśnie chodzi: ideologia nie jest polityką, nie jest programem politycznym, jest ona światopoglądem, sferą filozofii, nie polityki.
Dowodem na to, że Autor nie rozumie doktryny Docowa jako ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, jest to, że, jak on pisze, Doncow traktował narody jako oddzielne twory. Oznacza to, że Autor w ogóle nie zgłębił tej doktryny, on jej w ogóle nie rozumie. Co bowiem oznacza, że Doncow traktował narody jako oddzielne twory? To, że nacje-narody różnią się między sobą językiem, kukturą, zwyczajami ect., a więc stanowią „oddzielne twory”, wiadomo bez Doncowa. Autor, jak widać, nie zgłębił, być może nawet nie dotknął problemu nurtu socjologicznego, jakim był darwinizn społeczny, będący punktem wyjścia doktryny Doncowa. Przypomnijmy więc, że u Doncowa narody-nacje są gatunkiem w przyrodzie (species). W tym kontekście powiedzieć należy, że Hitler w swoim Mein Kampf wychodził z założenia, że cały ród ludzki jest gatunkiem w przyrodzie, a w ramach tego gatunku istnieją rasy, niektóre z nich należy zwalczać jako mniej wartościowe, szkodliwe dla ras wartoścowych. Doncow natomiast, zgodnie z darwinizmem społecznym, nacje traktuje jako odrębne w przyrodzie gatunki ze wszystkimi wynikającymi stąd następstwami w postaci walk nacji o byt i przestrzeń, co oznacza permanentne wojny między nacjami, co oznacza amoralność (przyroda nie zna moralności), co oznacza bezwględność w walce, przemoc, fanatyzm, nienawiść. Według niżej podpisanego te cechy stanowiły (i nadal stanowią) siły motoryczne nacjonalizmu ukraińskiego sformułowane przez D. Doncowa. Z prezentacji doktryny Doncowa, jaką ofiaruje Autor, wynika, że on nie wie nic o darwinizmie społecznym, jako znanym od XIX. wieku kierunku socjologicznym, Autor bowiem nawet nie wspomina o zakwalifikowaniu przez Doncowa nacji do gatunku w przyrodzie.
Powtórzmy: Autor ani słowem nie wspomniał o skutkach zaliczenia nacji do gatunków w przyrodzie, a więc o wynikających z ideologii nacjonalizmu ukraińskiego stosunków między nacjami, nie wspomniał też o wynikającej z ideologii nacjonalizmu ukraińskiego strukturze wewnętrznej nacji, w której, jak i w faszyzmie (też w bolszewizmie) na czele nacji stoi jej „wódz narodu”, mający do dyspozycji „mniejszość inicjatywną” – „warstwę lepszych ludzi”, „arystokrację”, „zakon” – którzy wobec pozostałej większości narodu, nazywanej „okiełznanym bydłem”, „masą”, „tłumem” – stosowali „twórczą przemoc”.
Niedocenianie lub pomniejszanie przez Autora znaczenia ideologii nacjonalizmu ukraińskiego według doktyryny D. Doncowa oznacza wybielanie istoty OUN, tym bardziej, że doktryna Doncowa nie ograniczała się do sfery rozważań teoretycznych, ona była wcielana w życie w czasie okupacji hitlerowskiej Polski i Ukrainy, jej zasady były wcielane w życie każdego dnia i każdej nocy na Wołyniu, w Halicji. I nie jest istotne, że nie wszyscy czytali Nacjonalizm Doncowa. Nie można w parcy naukowej mieszać pracy doktrynalnej, jaką był Nacjonalizm Doncowa, z innymi jego, nic lub mało znaczącymi pracami, w szczególności z jego powojennymi pracami pisanymi w warunkach klęski faszyzmu, co skutkowało dokonanie retuszu w Nacionalizmie dokonanym przez samego Doncowa. Jednakże nawet ten retusz, ani inne prace Doncowa, w żadnej mierze nie naruszają zasad wyłożonych przez niego w Nacionalizmie. Można się o tym przekonać ze stanowiska OUN Bandery, która była wydawcą drugiego wydania Nacionalizmu w 1966 roku. O znaczeniu doktryny D. Doncowa powiedział obecnie wykładający na Politechnice Lwowskiej historię banderowskiej proweniencji działacz nacjonalistyczny Wałentyn Moroz: W UWO nie wiedzieli na którą nogę stanąć, aż Doncow napisał „Nacionalizm”, rzucił go na stół działaczom, i w krótkim czasie po tym powstała OUN.
Autor powołuje się na krytykę doktryny D. Doncowa dokonaną przez Pawła Dorożynśkiego, urodzonego w Stanach Zjednoczonych działacza OUN Melnyka. Ta krytyka była przedmiotem referatu na WZUN OUN Melnyka w Kijowie, jednak to najwyższe forum nie podjęło jakiejkolwiek uchwały w tym przedmiocie, OUN Melnyka nie opublikowała tego referatu w swym organie, nie zgodziła się na krytykę tej ideologii. Żaden z odłamów OUN (OUN Bandery, OUN Melnyka, tzw. OUN za granicą) nigdy nie odstąpił od ideologii nacjonalizmu ukraińskiego w postaci doktryny Doncowa. Istnieje dokument o przyjęciu tej doktryny na uzbrojenie ideologiczne OUN (P. Mirczuk, S. Łenkawśkyj), ale nie ma dokumentu, który by wskazywał na odstąpienie od tej ideolgii, bądź na jej modyfiakcję. Zresztą, opartej o darwinizm społeczny doktryny nie da się zmienić, można od niej jedynie odstąpić, co w OUN nie nastąpiło, wręcz przeciwnie – dziś na Ukrainie w OUN Bandery wyraźnie powołuje się na tę ideologię. Autor, jak widać, nie zna uchwały V. Konferencji OUN Bandery z 1955 roku, w której powiedziano: Konferencja ZO OUN (Zagraniczne Oddziały OUN – tak nazywała się w tym czasie OUN Bandery na Zachodzie) wita wybitnego ideologa nacjonalizmu ukraińskiego i niestrudzonego bojownika o duchowe odrodzenie rycerskiego typu ukraińskiego człowieka – dr. Dmytra Doncowa, z 70-leciem jego życia i 50-leciem działalności społeczno-politycznej. I dalej: Ukraińska nacjonalistyczna ideologia zrodziła się z duchowości nacji ukraińskiej oraz potrzeb jej swobodnego rozrostu … Ukraińska ideologia nacjonalistyczna, opierając się o dominujące w duchowości ukraińskiej idealistyczne pierwiastki, stoi na pozycjach światopglądu idealistycznego … Są to zasady ideologiczne według doktryny D. Doncowa. Pamiętać przy tym należy, że potwierdzone one zostały w 1955 roku.
W nauce obowiązuje zasada, zgodnie z którą prace doktorskie mają obowiązek uwględniać możliwie całą bibliografię przedmiotu, tymczasem Autor zignorował jedyną w skali światowej analizę ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, jaką jest dysertacja doktorska niżej podpisanego pt. Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa. Autor nie musiał się z jej tezami zgadzać, ale wtedy miał obowiązek merytorycznego ustosunkowania się do nich. Takie stanowisko Autora traktować należy jako unikanie naukowej dyskusji. Można też twierdzić, że Autor pominął wspomnianą wyżej pracę zgodnie z zaleceniem prof. Wołodymyra Serhijczuka, który w trakcie jednego z seminariów (Warszawa, 1997 r.) powiedział: Na Poliszczuka powoływać się nie należy. Jeżeli tak, to Autorowi, jak i wszystkim zajmującym się stosunkami polsko-ukraińskimi historykom polskim, wobec tego, że wspomniany profesor odgrywał czołową rolę w seminariach historyków polskich i ukraińskich nacjonalistycznych, należy polecić wydany w 2003 roku, pięćsetstronicowy paszkwil na Polaków Wołynia pt. Polacy na Wołyniu … autorstwa tego probanderowskiego profesora.
Powstanie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i pierwsze lata jej istnienia, to tytuł II. rozdziału recenzowanej książki. Autor podkreśla, że obrady I. Kongresu Ukraińskich Nacjonalsitów trwały siedem dni, od 28 I do 3 II 1929 r. (s. 90). Ta uwaga o siedmiu dniach trwania Kongresu nie jest przypadkowa, wiąże się ona z czasem trwania II. WZUN z 1939 roku, o czym dalej.
Autor szczegółowo wymienia skład komisji, w tym też komisji ideologicznej I. Kongresu OUN (s. 91), ale, nie przypadkowo przecież, nic nie mówi o tym, jakiego rodzaju ideologię komisja ideologiczna zaproponowała Kongresowi do uchwalenia, chociaż zna on pracę P. Mirczuka i S. Łenkawśkiego, w której wyraźnie napisano, że na posiedzeniu komisji ideologicznej wynikła polemika, która następnie przenisła się na końcowe plenarne posiedzenie podczas podejmowania uchwał w przedmiocie koncepcji ideologicznych. Julian Wassyjan, Stepan Łenkawśkyj i Stepan Ochrymowycz optowali za filozoficzno-idealistycznymi zasadami … sformułowanymi w pisarstwie … Dmytra Doncow.[5] Właśnie jego doktrynę przyjął Kongres. Przy okazji należałoby publicznie zapytać Autora – dlaczego pomija tak istotne informacje? Przy tym należy zwrócić uwagę, że współredaktorem pracy P. Mirczuka był właśnie Stepan Łenkawśkyj, jest to więc podana wyżej informacja z pierwoźródła, a według niej doktryna Doncowa została przyjęta w drodze uchwały na uzbrojenie ideologiczne OUN.
Nie do przyjęcia jest twierdzenie Autora co do tego, że w czasie trwania Kongresu I. Kedryn Rudnyćkyj opowiedział się … przeciwko powiązaniu sfery ideologiczno-politycznej z wojskową (s. 92): Iwan Kedryn-Rudnyćkyj był tylko gościem Kongresu, a nie jego uczestnikiem, nie mógł więc zabierać głosu w sprawach merytorycznych.
Szkoda że Autor nie zwrócił uwagi na fakt, że to, co zostało nazwane „I. Kongresem OUN”, w rzeczy samej „kongresem” nie było, bowiem przez „kongres”, zarówno w języku ukraińskim, jak i w polskim, rozumie się zjazd większej ilości przedstawicieli, a nie trzydziestoosobowe spotkanie mające charakter zarodka terrorystycznej organizacji. Ta uwaga dotyczy również kolejnych „Wielkich Zborów Ukraińskich Nacjonalistów”, które Autor bezzasadnie nazywa „Wielkimi Zgromadzeniami”, chociaż przymiotnikiem „wielki” nazywać ich nie ma podstaw. I. Kongres był najliczniejszy, a już, na przykład, III. Wielki Zbór Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (sierpień 1943) liczył mniej, niż 10 osób.
W dalszej kolejności Autor omawia strukturę organizacyjną OUN, mówi, że przyjmowanie na członka następowało po wcześniejszym wykonaniu zadania specjalnie powierzonego, ale nie mówi, jaki charakter miały te „zadania”, a taka informacja dla oceny nielegalnie działającej terrorystycznej OUN nie jest bez znaczenia, czy, na przykład, zastrzelenie we Lwowie kuratora Sobińskiego przez Romana Szuchewycza, nie było wykonaniem takiego zadaniem w UWO? Autor, można się domyślać, że nie bez przyczyny, przemilcza fakt, że przyjmowany do OUN składał przysięgę na rewolwer, że członkostwo w OUN było dożywotnie, że OUN w samej rzeczy była organizacją zbrodniczą z samych założeń jej istnienia. Z całokształtu pracy można wnioskować, że Autor dysponował dokładnymi danymi o działaniach OUN, musiał więc mieć informacje o charakterze zadań, od wykonania których uzależniona była decyzja o przyjęciu kandydata na członka OUN. Struktura organizacyjna OUN w prezentacji Autora (ss. 93-114) warta jest uwagi, dotychczas w polskiej literaturze przedmiotu nie było tak dokładnych i szerokich jej opisów.
Również działalność UWO-OUN jest przedstawiona szeroko i szczegółowo (ss. 114-158), może ona stanowić podstawę do dalszych badań nacjonalizmu ukraińskiego.
Partie recenzowanej książki z zakresu opisów struktury organizacyjnej OUN oraz jej terrorystycznej działalności traktować należy jako bardzo przydatny do badań materiał faktograficzny, ale nie naukowy, bowiem takim on moźe się stać dopiero po rzetelnej analizie tego materiału i sformułowaniu obiektywnych wniosków co do oceny politycznej i prawnej, a tego Autor nie uczynił. Z opisu faktograficznego wynika, że OUN, ze względu na swoją ideologię i plany polityczne oraz metody działania, była organizacją, z którą nie można było szukać jakiegokolwiek modus vivendi, jej taktyką w okresie międzywojennym byla tzw. „permanentna rewolucja” polegająca na tym, że im gorzej dla ludności ukraińskiej w Polsce, tym lepiej dla OUN, bowiem nie zupełnie demokratyczna polityka II. RP wobec mniejszości narodowych (nie tylko ukraińskiej), czego nie należy ukrywać, faktycznie pomagała OUN utrzymywać nacjonalistów ukraińskich i pewne koła ludności ukraińskiej w „stanie wrzenia”.
Autor wyraźnie usiłuje minimalizować znaczenie OUN, twierdząc, na przykład, że kierownictwo „Płasta” nie było podporządkowane ani nielegalnej UWO, ani następnie OUN (s. 133), a jednak jednym ze skutków tzw. „pacyfiakcji” z roku 1930 było rozwiązanie „Płasta” przez władze polskie. Przypomnijmy, że „Płast”, to pozornie skauting, pozornie odpowiednik polskiego harcerstwa, Z przedstawienia sprawy przez Autora wynika, że antyukrańska władza polska rozwiązała nawet ukraińskie niewinne harcerstwo, chociaż sam Autor przyznaje, że wielu członków „Płasta” było jednocześnie członkami UWO, że Stepan Bandera wychował się w szeregach „Płasta”. W związku z tym należy powiedzieć, że brak formalnego podporządkowania „Płasta” kierownictwu UWO, potem OUN, nie oznacza, że „Płast” faktycznie nie podporządkowany kierownictwu UWO i OUN. Sowiecki komsomoł też formalnie nie był podporządkowany kierownictwu WKP(b) – KPZR, a Hitlerjugend kierownictwu NSDAP, ale faktycznie te młodzieżowe, bolszewickie i nazistowskie, organizacje były podporządkowane KPZR i NSDAP. Tak się złożyło, że autor recenzji znał osobiście byłego „płastuna” z oddziału „Lisowi Czorty” (”Leśne Diabły”) – Omelana (Omelian – po polsku Emil) Tarnawśkiego, członka OUN, skarbnika Ukraińskiego Centralnego Komitetu w Krakowie (UCK), zgodnie z którym „Płast” był kuźnią wychowania ukraińskich kadr nacjonalistycznych w przedwojennej Halicji. Nie przypadkowo wychowankami „Płasta” był „prowidnyk” OUN Bandery – Stepan Bandera, „prowidnyk” OUN Melnyka – Mykoła Pławiuk, działacz banderowskiego odłamu OUN, wieloletni rektor monachijskiego Ukraińskiego Wolnego Uniwersytetu, sądzony razem z Banderą – Wołodymyr Janiw, banderowiec Bohdan Krawciw. Tenże, wychowany w „Płaście”, O. Tarnawśkyj, przez całą zawieruchę wojenną przeniósł wydaną w 1926 roku pracę D. Doncowa Nacionalizm i dowiózł do Toronto, przekazując ją, podpisaną przez siebie na stronie tytułowej, do Robarts Library w Toronto (Uniwersytet Torontoński), gdzie jako jedyny egzemplarz jest ona dostępna do dziś. Trzeba wskazać, że praca naukowa ma docierać do sedna zaszłości, do prawdziwego oblicza organizacji, a nie ograniczać się do jej formalnego charakteru. O „Płaście” w kontekście nacjonalizmu ukraińskiego tak pisze Encykłopedija ukrajinoznawstwa: … miały miejsce dążenia do pogłębienia treści ideowej „Płasta”, wśród członków którego coraz większego wpływu zaczęła nabierać nacjonalistyczna ideologia. Przynależność niektórych członków „Płasta” do UWO i OUN, ich udział w akcjach terrorystycznych i szczególnie wzrost wpływów „Płasta” na młodzież ukraińską tego czasu, wywoływały represje ze strony władz polskich … W następstwie kroków OUN w kierunku zdobycia wpływu na zorganizowaną w „Płaście” młodzież, część starszych „płastunów” przeszła do pracy w OUN. W WPR (Werchowna Płastowa Rada – Główna Rada Płastu – W.P.) przekształciła się w tajne Centrum Płastowe.[6]
Tylko ta różnica w faktach co do roli „Płasta” w wersji Aurora i w ocenie ukraińskiej nacjonalistycznej encyklopedii potwierdza nieobiektywność Autora, jego usiłowania wybielenia ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, którego (nieformalną) częścią składową był „Płast”. Takie przestawienie recenzowanej pracy dyskwalifikuje ją, potwierdza jej nienaukowość.
Ideologia i propaganda w działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów na terenie Drugiej Rzeczypospolitej, to III. rozdział recenzowanej książki. Tytuł rozdziału dość dziwny, bowiem zasady ideologiczne i założenia programowe (ideologia i polityka) są przedmiotem indoktrynacji ściśle określonych kół społeczności, z reguły członków organizacji, natomiast propaganda jest kierowana do szerokich warstw społeczeństwa. OUN w swej propagandzie nie szerzyła informacji o swym, wynikającym z ideologii, celu w postaci zbudowania imperium ukraińskiego. Ideologia jest kategorią stałą w organizacji, zaś propaganda wynika z jej taktycznych, bieżących potrzeb, a więc nie ma uzasadnienia rozpatrywania tych problemów w jednym rozdziale.
O nierozróżnianiu przez Autora pojęć „ideologia” i „polityka” świadczy jego twierdzenie, że Doncow politycznie reprezentował kierunek tworzący nie partię, lecz szkołę (s. 159). Rzecz polega na tym, że Doncow w ogóle do polityki OUN nie mieszał się, nie był on członkiem ani UWO, ani OUN, on był wyłącznie autorem doktryny, którą na swoje ideologiczne uzbrojenie w drodze uchwały przyjęła OUN. Poza tym pisał on o myśli politytcznej ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, o tzw. „idei narodowej”, ale w działalności politycznej OUN udziału nie brał.
Wskazywanie przez Autora na J. Wassyjana, jako na tego, który stworzył podstawy ideologii Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (s. 161) jest nieporozumieniem, Wassyjan tylko powtarzał to, co napisał Doncow, a to nie oznacza, że on tworzył lub przynajmniej współtworzył tę ideologię. Autor z uporem pisze o ideologii Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, a nie o ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, prawdopodobnie chce on przez to odseparować faszystowskiego typu doktrynę D. Doncowa od OUN, ewentulanie pozostawić ją na sumieniu innych, niż OUN, struktur. Autor, nawet wbrew Martynciowi, na którego powołuje się, usiłuje przedstawić OUN jako odseparowaną strukturę, pozornie nie będącą formą organizacyjną ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, chociaż faktycznie OUN taką formą była. Dlatego Autor pisze, że Doncow nie był … czołowym ideologiem OUN (s. 160). To prawda, że Doncow nie był „czołowym ideologiem OUN”, bowiem Doncow był jedynym ideologiem integralnego nacjonalizmu ukraińskiego, który składał się z jego formy zorganizowanej w postaci OUN i niezorganizowanej w postaci sympatyków OUN i formalnie niepodporządkowanych jej organizacji młodzieżowych, kobiecych, a nawet religijnych.
Skoro Autor (bezpodstawnie) wskazał na Jarosława Stećkę, jako na jednego z twórców ideologii nacjonalizmu ukraińskiego (s. 165), to w tym kontekście można powiedzieć, iż Stećko był jedynie wyraziecielem rasizmu, on bowiem w swym życiorysie, w 1941 roku, napisał: Stoję na stanowisku wyniszczenia Żydów oraz celowości przeniesienia na Ukrainę niemieckich metod eksterminacji żydostwa, wykluczając ich asymilację … Ten stant-punkt wyrażam jako Szef Rządu Ukraińskiego.[7] Ten pogląd z zakresu rasizmu należy do sfery ideologii, ale on nie wykracza poza doktrynę D. Docowa, on z niej wynika, jak też wspomniana przez Autora „elita” w ujęciu J. Stećki jest zwykłym powtórzeniem tego, co o roli elit napisał D. Doncow.
Autor mówi też o M. Sciborśkym, jako o współtwórcy ideolgii nacjonalizmu ukraińskiego, podkreślając uwypuklanie przez niego „imperializmu” (s. 169). W związku z tym trzeba powiedzieć, że „imperializm” w ideologii nacjonalizmu ukraińskiego wynika expressis verbis z doktryny Doncowa, wynika on z darwinizmu społecznego, a więc piszący na ten temat w 1938 roku M. Sciborśkyj nie wymyślił nic nowego. Przy tej okazji, ku lepszemu rozróżnieniu przez niektórych autorów ideologii od polityki, można wskazać, że zasada ekspansji (imperializmu) w nieskończoność nacjonalizmu ukraińskiego, wynika z jego ideologii, natomiast zasada (myśl polityczna) sprowadzająca się do zbudowania państwa ukraińskiego na wszystkich, według arbitralnych ocen OUN, ukraińskich terytoriach etnograficznych, wynika z założeń programowych, a więc jest ze sfery polityki.
W jednym tylko miejscu Autor mówi prawdę, że S. Łenkawśkyj w zasadzie kopiował poglądy Doncowa, ale w takim razie po co on zalicza Łenkawśkiego do współtwórców ideologii nacjonalizmu ukraińskiego?
Doncowowską zasadę kultu jednostki w nacjonalizmie ukraińskim Autor przypisuje Zenonowi Kossakowi (s. 171), a robi to niewątpliwie po to, aby umniejszyć rolę Doncowa, bowiem jego doktryna jest znana dosyć szeroko i w sposób istotny obciąża konto OUN. To Doncow w 1926 roku, gdy Zenon Kossak miał 19 lat, pisał o Wodzu Narodu, o Duce, o Führerze, a Z. Kossak tylko powtarzał za nim.
Autor przedstawia cytat z Zenona Pełenśkiego, według którego pierwszym politycznym obowiązkiem świadomego Ukraińca jest bycie nacjonalistą (s. 174). Pozostawienie tego cytatu bez komentarza, jak to uczynił Autor, może być rozumiane jako nawoływanie Ukraińców do „bycia nacjonalistą ukraińskim”, co nie jest bez znaczenia.
Autor podnosi rolę szkolenia ideologicznego w OUN (ss. 174, 175). Przy tej okazji warto wskazać – w jaki sposób i w jakim kierunku uwięzieni w okresie międzywojennym w więzieniu we Wronkach nacjonaliści ukraińscy przeprowadzali samokształcenie z zakresu ideologii.[8] Jest to bardzo ciekawy opis, z którego pośrednio wynikają też warunki odbywania przez nacjonalistów ukraińskich kary więzienia w Polsce.
Autor przedstawia podretuszowany po wojnie Delakog nacjonalisty ukraińskiego (s. 177), twierdząc, że pierwotny wariant „Dekalogu” uległ zmianom i ukształtował się ostatecznie w brzemienu prezentowanym przez Autora. Otóż jest to powtórzenie twierdzeń ukraińskich nacjonalistycznych autorów (wśród których historyk Roman Drozd dopuścił się nadto jawnego fałszowania tego Dekalogu), zaś w rzeczy samej Dekalog znany był szeroko w brzmieniu podanym wraz z wyjaśnieniami przez P. Mirczuka i S. Łenkawśkiego (ten ostatni był autorem Dekalogu), tych wyjaśnień Autor nie bierze pod uwagę. Retusz Dekalogu dokonany został po wojnie celem umniejszenia znaczenia tego credo nacjonalisty ukraińskiego. Szczególnie ważny jest retusz punktu 7. Dekalogu, w którym po wojnie słowo złoczynu zamieniono słowem czynu (Nie zawahasz się dokonać największej zbrodni (złoczynu), gdy tego wymagać będzie dobro Sprawy), tymczasem w brzmieniu podanym przez Autora punkt ten brzmi: Nie zawahasz się wykonać najniebezpieczniejszego czynu, jeśli tego wymagać będzie dobro sprawy. Słowo „czyn” nie jest tożsame ze słowem „złoczyn” (pol. „zbrodnia”). Jak wyjaśnia P. Mirczuk i S. Łenkawśkyj, przez „złoczyn” w Dekalogu rozumiane było dokonanie zabójstwa. W punkcie 8. Autor przedstawia: Nienawiścią i bezwzględną walką przyjmować będziesz wrogów Narodu Twego, w nim słowo „podstępem” zamienione zostało słowami „Bezwzględną walką”. W punkcie 10. Autor opuścił słowa nawet w drodze zniewolenia obcego elementu.
Autor, idąc po linii obrony OUN, wykorzystuje absolutnie nieprzekonywający argument Jewhena Onaćkiego, zgodnie z którym faszyzm jest nacjonalizmem narodu państwowego … (s. 180), z czego nacjonaliści ukraińscy wywodzą, że OUN w takim razie faszystowską nie była, bo nie było państwa ukraińskiego. Tym „argumentem” posługują się ukraińscy nacjonalistyczni historycy. Trzeba więc wskazać, że, zgodnie z tym „argumentem” – przed 1947 rokiem nie było też syjonizmu, bo nie było państwa Izrael, że organizacja chorwackich ustaszów przed wojną nie była faszystowską, a stała się nią dopiero po utworzeniu, z przyzwolenia Hitlera, państwa Chorwacji.
Przy okazji tamże Autor umniejsza rolę ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, mówiąc, że rzeczywisty stopień nasycenia ideologią dołów OUN w kraju nie był głęboki. Było to uwarunkowane wiejskim pochodzeniem członków OUN (s. 180). Nie jest to argument do przyjęcia, albowiem stosowanie w praktyce tego, co niżej podpisany określa jako „siły motoryczne” w ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, wcale nie wymaga dokładnej lub chociażby pobieżnej znajomości doktryny, nie wymaga znajomości istoty darwinizmu społecznego, wystarczyło, że „doły OUN” wiedziały, że „wroga” trzeba nienawidzić, że można i trzeba go zwalczać podstępem, w drodze popełniania nakazanej zbrodni zabójstwa – wystarczyła wiedza tego wszystkiego tego, czego nauczał Dekalog nacjonalisty ukraińskiego, co potwierdza działanie i postawa czczonych przez OUN jako bohaterów narodowych terrorystów – Wasyla Biłasa, Dmytra Danyłyszyna, których wykształcenie nie przewyższało siedmioklasowej szkoły powszechnej.
O jawnej tendencyjności omawianej książki w kierunku wybielania OUN świadczy absolutnie bezpodstawne twierdzenie Autora o tym, że w latach trzydziestych ujawniały się w OUN tendencje do demokratyzacji, ewolucji w kierunku programu UNDO czy też formowania nurtu socjalistycznego (s. 181), co nie polega na prawdzie. Tego twierdzenia Autor niczym nie podbudował, albowiem nie jest w stanie znaleźć nie niego jakiegokolwiek dowodu. Tendencje w OUN, szczegłnie w Kraju, to znaczy na terenie Polski, szczególnie po objęciu w 1932 roku kierownictwa w OUN przez Stepana Banderę, szły w zupełnie odmiennym kierunku, co poświadcza skrajna postawa tegoż Bandery, która była ilustracją tych tendencji. Prawdą jest, że po aresztowaniu i skazaniu Stepana Bandery i jego towarzyszy działalność OUN na terenie Polski przycichła, ale było to następstwo izolacji prowodyrów OUN, a nie zmiany tendencji, i to w kierunku demokracji czy socjalizmu. Jednakże w tak ukształtowanych i osłabionych warunkach OUN wzięła aktywny udział w tworzeniu nacjonalistycznej Karpackiej Ukrainy. O demokracji, a tym bardziej socjalizmie w OUN, nigdy nie mogło być mowy, Autor w tym zakresie dopuszcza się mistyfikacji, przecież nie bez określonego celu.[9]
Autor porusza także, bardzo aktualny dziś, problem terroryzmu, cytując za Surmą¹ (s. 189): Terror … sam w sobie niesie moralne wytłumaczenie dlatego, że jest odpowiedzią na przemoc wroga. Terror w tym rozumieniu nie jest przemocą … Akt terrorystyczny, to akt bezpośredniego osądzenia. Terrorysta to jeden z sędziów … występują przeciwko tyranii, przy czym Surma powołuje się na zasadę salus populi suprema lex, to znaczy, że dobro narodu jest prawem najwyższym. Dalej Autor cytuje z tegoż źródła: Nie trzeba dowodzić, jak wielkie znaczenie mają takie akty terroru; one nie tylko ratują honor narodu, nie tylko karzą wroga …. Autor pozostawia bez komentarza przytoczone (i bardziej obszerne od przytoczonych tutaj) cytaty, co można uznać za równoznaczne z pochwałą terroru, jako metody walki nielegalnego ruchu z przedstawicielami uznanego przez prawo międzynarodowe państwa. Tego aspektu książki jakoś nie zauważyli ani Promotor, ani Recenzenci pracy, ani jej Wydawca. Źle to o nich świadczy.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Autor, mimo obszernej i bardzo szczegółowo rozbudowanej w książce struktury OUN i działalności terrorystycznej jej członków, nie podejmuje analizy uchwał I. Kongresu OUN, a są one przecież bardzo ważne, bowiem stanowią o założeniach politycznych OUN. Wskażmy zatem na niektóre przynajmniej postanowienia z uchwał tego Kongresu: W czasie walki wyzwoleńczej utworzona w toku rewolucji narodowej dyktatura narodowa stworzy możliwości zabezpieczenia siły wewnętrznej nacji ukraińskiej oraz jak nawiększą jej odporność. Czy nie dlatego Autor zrezygnował z omawiania tego aspeku polityki OUN, bowiem ona kojarzy się z krwawą dyktaturą OUN Bandery wobec ukraińskiej ludności Wołynia i Halicji w latach 1941-1950? Dalej: Całkowite usunięcie wszystkich okupantów z ziem ukraińskich, co nastąpi w toku rewolucji narodowej … zabezpieczy tylko system własnych sił militarnych oraz celowościowa polityka sojusznicza. Powiedzmy od razu, że w języku ukraińskim „usunięcie” oznacza „doprowadzenie do nieistnienia”. Czy nie dlatego Autor pominął prezentację i analizę tego postanowienia, bowiem kojarzy się ono z czystką etniczną ludności polskiej Wołynia i Halicji w wykonaniu OUN Bandery? A także z „proklamacją państwa ukraińskiego” we Lwowie w dniu 30 czerwca 1941 roku, w której OUN Bandery jawnie stawiała na Niemcy hitlerowskie i samego „Wodza Narodu Niemieckiego Adolfa Hitlera” jako „sojusznika” OUN? A co dopiero mówić o nieznanym nauce polskiej fakcie, że tzw. Ukraińska Powstańcza Armia była tworzona w drodze stosowanego wobec chłopów ukraińskich terroru! Albo takie postanowienie: Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów będzie prowadzić politykę wszechukraińskiej państwowości … przeciwstawiając ją wszystkim partyjnym i klasowym ugrupowaniom z ich metodami pracy politycznej. A więc deklaracja ruchu totalitarnego, nie uznającego jakichkolwiek innych partii czy ruchów politycznych. A oto najważniejsze postanowienie: W swej zewnętrzno-politycznej działalności Państwo Ukraińskie dążyć będzie do osągnięcia jak najbardziej obronnych granic, które obejmą wszystkie ukraińskie etnograficzne tereny … Chodzi więc o wspomniane już 1.200.000 km², a co to oznacza? W pracy naukowej na temat OUN w okresie międzywojennym musiało to być przeanalizowane, a skoro nie zostało przeanalizowane, to wskażmy, że niezrewidowanym dotychczas celem politycznym (myślą polityczną, „nacjonalną” ideą) OUN jest państwo typu faszystowskiego, w skład którego mają wejść terytoria należące do Polski, Białorusi, Rosji, Mołdawii, Rumunii, Węgier i Słowacji, a realizacja tego celu oznacza wojny. Koncepcja budowania państw na ich etnograficznych terytoriach została uwypuklona w propagandzie OUN Bandery w czasie wojny, ta koncepcja nie doczekała się analizy, a jej punktem wyjścia powinno być sporządzenie mapy, na której by uwidoczniono tereny, do których politycy państw europejskich, nie tylko ościennych wobec Polski czy Ukrainy, roszczą głoszone oficjalnie i nieoficjalnie pretensje. Byłaby to mapa przyszłych permanentnych wojen wszystkich ze wszystkimi, co pozostawałoby w zgodzie z doktryną Doncowa, a więc z ideolgią OUN.
W dalszej części książki Autor bardzo szczegółowo (ss. 200-233) opisuje działalność propagandową i wydawniczą OUN, prezentowany materiał wart jest uwagi, jest on ilustracją tej dziedziny działalności OUN, może być nawet w pewnej mierze instrukcją, jak należy uprawiać propagandę.
Na ss. 233-246 Autor znów podejmuje poruszany już temat „świąt narodowych” i „kultu bohaterów” OUN. Autor pisze, że ze wszystkich ukraińskich świąt narodowych rangę najważniejszą … otrzymały obchody rocznicy przejęcia w dniu 1 XI 1918 r. władzy we Lwowie (s. 233). Chodzi o to, że mogło to być „święto” wyłącznie haliczan, a nie jak Autor pisze, „ukraińskie święto narodowe”, bo przecież na sąsiednim Wołyniu nie było ono w ogóle znane, tam panował kult URL, a więc Symona Petlury, nie mówiąc już o Ukraińcach zza Zbrucza, dla których w bolszewickiej rzeczywistości jakiekolwiek świętowanie „świąt narodowych” nie wchodziło w rachubę. To samo dotyczy „bohaterów OUN” – J. Lubowycza, W. Biłasa, D. Danyłyszyna, Ukraińcy Wołynia ich nie znali, ich śmierć nie interesowała Ukrainców Wołynia, oni o nich nie słyszeli, tymczasem z opisów podanych przez Autora wynika, że są to „narodowi bohaterzy Ukrainy”, chociaż byli to tylko nacjonaliści ukraińscy, którzy ponieśli śmierć – Lubowycz w trakcie dokonywania przez niego zbrodni rozboju z bronią w ręku zakończonego zabójstwem, a Biłas i Danyłyszyn zostali skazani na karę śmierci za zbrodnię zabójstwa na tle rabunkowym i politycznym.
Autor opracował temat Czczenie rocznic śmierci członków OUN (s. 341), wskazując, między innymi, na śmierć wspominej już Olgi Basarab i mówi przy tym, że chociaż władze polskie nigdy nie przyznały się do odpowiedzialności za śmierć Olgi Basarab, ani nie zostało im to udowodnione, w świadomości społeczeństwa ukraińskiego istniało przekonanie, że rzeczywistą przyczyną śmierci było jej zamordowanie w celi więziennej. Brak ze strony Autora ustosunkowania się do opisanego zdarzenia jest wymowny, a przecież logika wskazuje na to, że Olga Basarab popełniła samobójstwo. Przemawiają za tą wersją dwie istotne okoliczności – na skutek fanatyzmu O. Basarab wybrała śmierć samobójczą, by nie zdradzić Organizacji i kontaktów wywiadowczych (patrz punkt 8. Dekalogu nacjonalisty ukraińskiego), a nadto, co bardzo ważne, – w sprawach o szpiegostwo policja najmniej jest zainteresowana śmiercią osoby podejrzanej, od któej można wydobyć informacje o siatce szpiegowskiej. Tymczasem z opisu Autora wynika, że on skłania się do obciążenia władz polskich za śmierć O. Basarab. [1] ZeszytyHistoryczne, nr 55, Paryż, s. 159. Chodzi o 17 lat pobytu Doncowa w Polsce [2] „Probłemy”, Monachium, 1947, ss. 9-13 [3] Józef Łobodowski, Dmytro Doncow. Życie i działalność w: Zeszyty Historyczne n5 55, Paryż, 1981, ss. 145-160 [4] Szliach Peremohy, Nowy Jork, nr 1-2 z 5-12 stycznia 1997 r. [5] Petro Mirczuk, „Narys istoriji OUN”, Monachium, 1968, t. I, s. 91 [6] „Encykłopedija ukrajinoznawstwa. Słownykowa czastyna”, t. II/6, Paryż – Nowy Jork, 1955, ss. 2101-2107 [7] Centr. Derż. Archiw Werchownych Orhaniw Włady Ukrajiny, Kijów, f. 3833, op. 3, spr. 7. kk. 1-6 [8] Wspomniana już książka ks. Jurija Fedoriwa, fragmenty z której szerzej cytowane są w: Wiktor Poliszczuk, Gorzka prawda: zbrodniczość OUN-UPA, Toronto, 1995 [9] Podobne twierdzenia co do „demokratyzacji” w OUN Bandery odnoszą się do III. Nadzwyczajnego WZOUN z sierpnia 1943 r.